Zupa o Świcie 16-17 Październik 2010 - Puszcza Romincka
Trzech młodych Jaćwięgów znudzonych pracą w swych gospodarstwach, gdakaniem swych kobiet i piskiem dzieci, postanowiło wybrać sie na tradycyjną leśną biesiadę podczas pierwszych mrozów. Jako że w domu nigdy na spokojnie nie dano im się najeść do syta, wzięli kociołek z brązu aby nie spożywać grochu na zimno. Gotując zupę o świcie snuli plany na zbliżającą się zimę nie mogąc doczekać się pierwszej wyprawy po łupy na ziemie południowych sąsiadów.
|
Kociołek - nie jest tajemnicą że czwarta z naszych wypraw odbyła się pod hasłem "gotowanie". Zakupilismy mosiężny kociołek i chcieliśmy wypróbować go w praktyce. Sprawdził się w 100%, gotowalismy w nim i studziliśmy wodę pitną, braną z rzeki, gotowaliśmy ziołowe herbatki, no i przedewszystkim, skoro świt- ugotowaliśmy, coś w typie grochówki, tyle że w 100% z historycznych składników.
Zupa była świetna, wyszła naprawdę smaczna, czym się nieco zdziwiliśmy. Po nocy przesiedzianej na kilkustopniowym mrozie taka grochówka napewno podnosi morale nawet lepiej niż igliwie w wodzie.
Pierwsze przymrozki były już jakieś 2 tygodnie temu. Teraz w nocy utrzymywał się juz rególarny mrozik. Z jednej strony fajnie że puszcza chroniła nas przed wiatram, ale z drugiej strony utrzymuje sie w niej mikroklimat i jest tam zawsze te kilka stopni mniej. Także co by tu nie pisać: w nocy było zimno i tyle. Chyba jedynie nasz wiecznie głodny pies bojowy nie zmarzł. Obraliśmy system: jeden śpiący, dwóch wartujących - co zapewniło odpowiednią liczbę kocy dla śpiącego w szałasie szczęśliwca. Z drugiej strony nie było tak źle, skoro nie użyliśmy jednego koca, ani zapasowych, dodatkowych wełnianych tunik, ani wełnianych rękawic czapek, które szyliśmy w pocie czoła z myśla o spaniu na mrozie.
Kolejną sprawę jaką doprowadziłem do końca jest metoda na suche stopy: czyli 2 x wełniane dziane skarpety, skórzane impregnowane skarpety, owijki lniane i impregnowane buty z jednego kawałka. Nawet na chwilę nie przestałem odczuwać przyjemnego ciepełka :D
|
Zupa…mniam, mniam… :P
To nam się udało. Jak Albynus pisał wszystkie założenia z kociołkiem wyszły w 100% Nie zdążyłem tylko osadzić oszczepu, bo czasu zabrakło(następnym razem się zrobi). Trzeba było przygotować opału na cała noc i poprawić szałasik, to były najważniejsze czynności. Dlatego nie zmarzliśmy w nocy.
Wnioski: Kociołek jest niezbędny . Produkty do niego to dodatkowe obciążenie dlatego coraz bardziej męczy mnie brak plecaka :strongmen:
Bukłak nie sprawdził się, musze poprawić zatyczkę, ponieważ podczas marszu przez nieszczelne zamknięcie wylewała się woda(piwo). mimo wszystko jakos sobie poradzilismy :chleje:
Buty(w szczególności podeszwy) trzeba impregnować woskiem, tylko Albynowe nie zamokły
p.s ale i tak było super… parę ładnych fotek z serii „ustawka”
|