W Blasku Pochodni 12 Grudzień 2010 - Puszcza Romincka
Czworo wojowników Lauksu Surpile szykowało się do zimowego zwiadu. Celem były niepokoje w pustce leśnej na granicy z Nadrowią. Jako że wieści mieli przynieść jeszcze tego samego dnia a powrót szykował się na późną, nocną porę - sporządzili cztery pochodnie żywiczne co by po śladach szybko wrócić do domu. Jako że puszczę Romove znali jak własną kieszeń, licząc że zaoszczędzą sporo czasu używając sobie tylko znanych skrótów - postanowili odwiedzić swą leśną gawrę i tam zrobić postój by posilić się i odpocząć. Wychodząc z Lauksu Dagis pochwycił za uszy królika a pozostała Trójka Jaćwingów wymieniła się jedynie uśmiechami - wszyscy domyślili się jakim posiłkiem powitają zimę w swym leśnym domu ...
|
W Blasku Pochodni, czyli wyprawa nr6 była tak niesamowita że aż obawiam się kolejnej. Z wyprawy na wyprawę jest coraz lepiej, po każdym wypadzie piszę, że "ten był najlepszy". Na tej wyprawie wydarzyło sie tyle fajnych rzeczy , że aż nie wiem od czego zacząć.
Kaftany Wełniane - Szyte z wełnianych grubych koców (według opracowanego przeze mnie wykroju :whistle: ) wyglądały świetnie i sprawdziły się doskonale. Co prawda są przeznaczone na wiele cięższe mrozy niż te -5 które mieliśmy :[ i dlatego wszyscy byliśmy spoceni na maxa i zasapani, ale nikt nie zmarzł ;)
Śnieg i Teren - Moje teorie się nie sprawdziły, w puszczy było więcej śniegu niż na otwartym terenie, a wysoki śnieg, ciężki ekwipunek w połączeniu z terenem puszczy Rominckiej: ciągłe zejścia , podejścia i przeskakiwanie przez rzekę - okazało się zabójcze dla naszych nóg i ogólnie kondycji, przynajmniej jeśli chodzi o mnie - po kilku stromych podejściach nie miałem siły na kontynuowanie powrotu. Niezaprzeczalnym pozostaje fakt, że jest to najpiękniejsza pora roku w lesie. Było przePiknie :angel:
Pochdnie Żywiczne - Pochodnie projektu i wykonania Dagisowego sprawdziły się, paliły się około 30 minut. Jednak też wyciągneliśmy wnioski i kolejnym razem będziemy mieli więcej pochodni i będziemy je palili jedynie po 2 sztuki. Mam nadzieję że więcej o ich wykonaniu napisze ich twórca, ja jestem zielony w tym temacie ...
Pieczeń z Królika - wyszło nieco spontanicznie, Dagis Nas nieźle tym zaskoczył, oczywiście sprawnie i profesjonalnie dokonał ubicia i oprawienia królika. Smakował nieźle, jednak myślę, że byłby o wiele bardziej smaczny jakbyśmy zjedli go głodni, a my niestety niepotrzebnie napchaliśmy się kilbasami ... Za bardzo też spieszyliśmy się z jego pieczeniem, niestety nie było czasu. Drugim razem jak będziemy na noc musimy się lepiej przygotować i pobawić się całą noc aby mięso było bardziej kruche. Podsumowując - motym z królikiem nadał nowego wymiaru Naszym wyprawom ...
Leśna Gawra - Temat który przebijał się podczas tej wyprawy ... chyba pora pożegnać się z Naszym obozwiskiem w zakolu rzeczki, niestety chcąc wybrać się tam kolejny raz na noc musimy nazbierać sporo drewna, a teren nieźle wyeksploatowaliśmy, wytrzebililiśmy z czego się dało .... nikomu nie chciało sie wspinać na górę po chrust, w takim śniegu byłoby to niesamowicie dobijające ... Z drugiej strony, już sześciokrotnie gościło Nas to miejsce i obawiam się że takowego drugiego nie znajdziemy ... żal się rozstawać ...
..... co by tu dużo nie pisać: Było ciężko, pięknie i genialnie ... oby tak dalej
PS: Pozatym małarocznica nam się zrobiła mieliśmy szóstą wyprawę, czyli pół roku udokumentowanych wypraw ;)
|
Super było. Mrozu może nie było za wiele(oczekiwałem większych), ale za to śnieg mam dopisał :D
Wszyscy byli ostro umęczeni i szczęśliwi. Humor dopisywał, a las zima jest przepiękny . Już nie mogę się doczekać następnej wyprawy... :)
Kaftan - zrobiony z koca według wykroju Albynusa( o czym wcześniej już pisał :P ) grzeje i pięknie wygląda.
Jestem z niego bardzo zadowolony i gratulacje dla projektanta się należą jak najbardziej :applause: Pozatym wszystkie wykroje albinosa do tej pory jak najbardziej się sprawdzają( mam w kolekcji dwie tuniki, rękawice i teraz kaftanik) :)
Teren - piękna porą roku jest zima, śniegu nieźle nawaliło i jest cudownie :p
Fakt że ciężko jest po tym chodzić, ale czułem się fantastycznie brnąc w śniegu po kolana i pokonując trudności terenu spocony jak szczur szczytowałem na wzniesieniac:strongmen: piękne doświadczenie – życie codzienne Jaćwieży jak nic :zadowolony::D
Pochodnie tu trochę było gorzej. Zrobiłem cztery sztuki.
Dwie pierwsze z tak zwaną „świeczką żywiczna”, a pozostałe były mieszanką żywicy i patyczków świerkowych układanych na przemian.
Każda była zrobiona inną techniką, niestety pech chciał, że tylko testowałem dwie pierwsze :( ( pozostałe zostały zgubione/zostawione i zniszczone :/ ) średni czas palenia się takiej pochodni z „świeczką żywiczną” wynosi około 30 minut
Wnioski: czas palenia się pochodni nie zależał od ilości włożenia surowca(oczywiście trzeba trochę tego włożyć), ale od grubości patyka, bo to patyk trzymający zawartość się przepalał i pochodnia gasła spadając w śnieg. Jedna z tych dwóch paliła się dłużej bo „świeczka żywiczna” otoczona była korą na około, co nie pozwoliło się przepalić za szybko patykowi trzymającemu wszystko.
Królik - po rozmowie z Tomkolem aby upiec kiedy udziec jakiegoś zwierza na ognisku postanowiłem zorganizować coś :tak:
Zupa okazało się wyśmienitym pomysłem więc uważałem że ten też będzie przedni ;) Wszystko co organizuje robię z myślą o życiu codziennym Jaćwieży, więc przy okazji chciałem zobaczyć jak to jest patroszyć zwierzaka w warunkach wyprawowych, czyli bez gorącej wody itp.
odbyło się bez problemu. Następny mój punkt z serii życie codzienne Jaćwieży zaliczony :zadowolony:
Królik był lekko „Al dente” ponieważ wyglądał już tak apetycznie że nie potrafiliśmy się oprzeć i go pożarliśmy ( wyglądał na w pełni upieczonego), albo po prostu tak smakuje pieczony królik, musi być trochę twardawy ( trzeba by jakiegoś kucharza się zapytać)
Tym razem zgubiłem pierścień , ciekawe co następnym razem zgubię :stupid:
Ogólnie było git :D
Oby tak dalej :D
|