................................. Przedświt Jaćwieży ... Forum propagacji wszystkiego co Jaćwieskie, Pruskie, Bałtyjskie ..................................... *** kontakt: pirzdaustra@wp.pl ***
Zjednoczenie się posypało. Kolejne głowy rodów odchodzą i chcą podziału ziemi. Rodzina, która wczoraj zerwała pokój, graniczy z naszym lauksem od zachodniej strony. Starszyzny naszych wiosek znowu wytyczyły granice, której nie można przekroczyć pod groźbą wojny. Mało kogo to interesowało, bo rzadko kto zapuszczał się w tamte tereny na polowanie. Jednej osobie nie dawało to spać. Jak on, zwiadowca, mógł nie wiedzieć gdzie przebiega nowa granica. Umiejscowienie granicznego głazu zdradził jego dziadek, który jeszcze pamiętał gdzie kiedyś biegły stare granice. Młody wojownik uzbroił się jak na wyprawę wojenną(bał się że przez przypadek przekroczy granicę i zostanie zaatakowany) i wraz ze swoim wiernym druhem wyruszył do zachodniej części Romove…
___________________________________________________________________________
Rozplanowany przemarsz miałem na trzy dni, jako, ze poszedłem na dwa, nie zrealizowałbym połowy zadań. Skupiłem się więc na marszu w dzień i nocy.
Wyposażenie
Zabrałem minimalna ilość:
kawałek suszonego mięsa + garść bobu.
Trzy zapinki + amulety
Dwa pasy (w tym jeden do mocowania tarczy)
Tunikę wełnianą(ostatnia produkcja z wełny farbowanej czarnymi jagodami), kaftan i krajkę do przepasania.
Tarcza, włócznia, nóż bojowy.
Teren
Pogoda była super, to i krajobrazy był czas popodziwiać. Nie było strachu, że zaraz deszcz spadnie a tu nie przygotowane ognisko.
Po drodze pokonałem w sumie trzy rzeki :
BLUDZIA
BŁĘDZIANKA
I nasza mała rzeczka zwana chyba STRUGĄ
Znalazłem też spore jak na leśne jezioro
Odwiedziłem też Wilczą Górę i parę znajomych miejsc.
Zadania
Jak pisałem wcześniej przemarsz i zadania zaplanowałem na trzy dni. Wyszło trochę inaczej i musiałem z czegoś zrezygnować. Najwięcej czasu zabiera szukanie, zbieranie i przygotowanie jedzenia. Postawiłem więc na marsz i w ciągu dwóch dni i nocy przeszedłem tyle co zaplanowałem na trzy.
Z zaplanowanych zadań to :
Spałem na tarczy i testowałem jej przydatność jako łóżko
Doszedłem do głazu Wilhelma II, z czego najbardziej jestem zadowolony
Oczywiście okazał się to bardzo mały kamyk(większa od niego jest tablica informacyjna)
No i przeszedłem spory kawałek. Pierwszy dłuższy postój na ugotowanie strawy i uzupełnienie wody zrobiłem po dotarciu do głazu. Udało mi się rozpalić ogień przed samym zachodem słońca. Nie udało mi się zasnąć, więc nie przeciągając zacząłem marsz nocny. Po następnych czterech godzinach zrobiłem dłuższy postój, znowu dogotowywałem wodę(byłem już nieźle zmęczony i porcjowanie wody nie szło mi już tak dobrze jak w dzień) i poszedłem spać.
Po dłuższej drzemce pogrzałem się trochę przy ognisku i około piątej rano kiedy było jeszcze ciemno ruszyłem w drogę powrotną.
Jedzenie
Pomimo, że zrezygnowałem z przyrządzania potraw z leśnych artykułów, to oczywiście poświęciłem trochę czasu, żeby zobaczyć jak będzie z ich zdobyciem.
Problem był z żołędziami, opadły już wszystkie z drzew, a co na ziemi to według starego zwyczaju już dzików
W sumie to więcej zebrałem orzechów laskowych niż samych żołędzi.
Pałki wodne oczywiście rosną wszędzie, więc to najprostszy produkt do zdobycia. Niestety wygrzebanie ich korzeni + upieczenie na ogniu zajmuje zbyt wiele czasu – zrobiłem więc tylko zdjęcia.
Miałem 180 gram suszonego mięsa i garść bobu, na zupę wystarczyło w zupełności. To był mój jedyny ciepły posiłek. Po drodze jadłem orzechy, żołędzie(nie przygotowane odpowiedni są bardzo gorzkie – naraz dużo ich się nie da zjeść)
Grzybów było oczywiście dużo. Do zupki pasowały jak ulał
Tych czerwonych nie jadłem
Podsumowanie i wnioski
W tunice i kaftanie nie zmarzłem, wręcz przeciwnie, w czasie marszu było odrobinę za ciepło. Czapkę zakładałem tylko do spania.
Marsz był bardzo ciężki. Pokonanie tak dużego dystansu + robienie jedzenia z pozyskanych produktów leśnych nie pozwoliłoby mi nawet na złapanie trzech godzin na sen. Powaliłoby mnie to na kolana.
Następnym razem (jako, że przemarsz z tarczą mam już za sobą) nastawię się tylko na zdobywanie i robienie jedzenia.
Offline
Byłoby nieźle, jak najbardziej zapraszamy, przybywasz w chwili, gdy kruszy się nam skład na wyprawy ...
Skoro tak, to masz ciekawe zajęcie na długie zimowe wieczory, ale wszelakie informacje o strojach, krojach, szyciu i ekwipunku wyprawowym masz na forum. Jeśli czegoś nie znajdziesz lub nie opisalismy czegoś wyczerpująco to pytaj o wszystko na forum. Nie wiem czy miałeś kontakt z rekonstrukcją historyczną czy nie, jakby co pisz to stworzy się wątek z cyklu "od czego zacząć", chociaż np. Kezidowi nie było to potrzebne. Służymy pomocą i konsultacjami na terenie Suwałk, Filipowa jak i nawet samego Osiedla Północ
Offline
Z rekonstrukcją nie mam absolutnie nic wspólnego, ale z przedmiotami "z tamtych czasów" miałem swego czasu sporo. Czytam forum i nabieram ogromnego respektu do Waszego czasem aż nazbyt zdaje się restrykcyjnego podejścia do pewnych zagadnień. Jednak ja również wychodzę z założenia, że albo robić coś dobrze albo wcale. Czytam, wręcz pochłaniam wiedzę z forum, i choć moje możliwości są skromne, to powoli do Was dołączę. Już postanowione. Nie wiem, czy chciałoby się Wam robić taki wątek, choć na przyszłość.... Ja czytam, notuję i zabieram się do roboty
Offline