Pirzdaustra

................................. Przedświt Jaćwieży ... Forum propagacji wszystkiego co Jaćwieskie, Pruskie, Bałtyjskie ..................................... *** kontakt: pirzdaustra@wp.pl ***

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Moda

#1 2010-08-20 16:44:33

Dagis

Administrator

Punktów :   28 

Rozpałka

W pierwszej puszce huba     w drugiej jak widać len, niebieski i nie farbowany.

http://i35.tinypic.com/23krhxj.jpg

Wygrzewałem na samym żarze i razem z ogniskiem

http://i36.tinypic.com/1zel3tj.jpg http://i38.tinypic.com/34dn7mh.jpg

Dopiero za drugim razem wyszło.

http://i37.tinypic.com/8x7hud.jpg

W sumie zeszło mi na to dwa dni, a wyszło niewiele. Mam nadzieje ze jest wystarczająco nawęglone, wzrokowo wygląda dobrze.

W tym procesie chodzi o pozbycie się wilgoci z materiału i nawęglenie materiału za pomocą dymu, który juz nie ma gdzie zwiewać, wiec osadza się częściowo na ściankach wewnętrznych puszki, a częściowo na materiale. Właśnie dlatego stanie się on niezwykle palny i stad redukcja wagi i odmienny wygląd. Większość materiału organicznego po prostu zmienia się na węgiel. To jest taki sam proces jak robienie węgla drzewnego.

http://i53.tinypic.com/2lnd5bs.jpg

Samo rozpalenie poszło już  bardzo sprawnie. Rozpaliliśmy za pomocą lnu(huba nie chciała się zapalić)

http://i54.tinypic.com/se6ces.jpg

p.s. Len okazał się lepszy, albo nie potrafiliśmy zrobić tego za pomocą huby, lub huba źle wypalona, zobaczymy następnym razem.

Offline

 

#2 2010-09-14 15:31:35

Dagis

Administrator

Punktów :   28 

Re: Rozpałka

Mam następny surowiec

http://i53.tinypic.com/sni6au.jpg

Teraz tylko go nawęglić

Offline

 

#3 2011-03-28 12:22:41

Koki

Kunigas Klawiatury

Punktów :   

Re: Rozpałka

Co do huby doczytałem, że owocniki tego grzyba obierano z twardej skorupy, gotowano i dodawano saletrę. Więcej info tutaj.:

http://www.dzikibez.fora.pl/otwarte-tem … wo,44.html

Offline

 

#4 2011-03-28 13:15:52

Albynus

As asma Atvingai

Punktów :   24 

Re: Rozpałka

Temat intrygujący i ogólnie znany, kiedyś musimy spróbować, myslę, że lapiej łapałoby iskry niż to co obecnie uzywamy. Niestety problem z gotowaniem i saletrą ... wypadałoby zastosować odstały mocz, a tego nie zamierzam wypróbowywać. Jak ktos chciałby sie podjąć tego eksperymentu, to chętnie wypróbujemy jego efekty na wyprawie. Póki co zapraszam do dyskusji.

Z drugiej strony, jak widziałeś mamy sprawdzoną metodę na krzesanie: krzesiwo, krzemień i zwęglony len - ostatnio nawet minuty nie zajęło mi rozpalanie .... a z tego co czytałem na forum Dz.Bzu (mogę się mylić) ale myślę że w większości, jest to jedynie teoryzowanie, niczym nie sprawdzone (chłopaki od kilku sezonów nie mogą wyjść na pierwszą wyprawę), jak zresztą większość tym podobnych stronek ....

Póki co spróbujemy z hubą - to o czym rozmawialiśmy na wyprawie - tymrazem nie będziemy jej tarkować

tak więc mamy trzy alternatywne skałdniki : len, huba, pałki .... narazie len sie sprawdził, trzeba wypróbować resztę i wybrać co jest najbardziej efektowne i efektywne


Shi nūsun būsna ast prajeivingiska kaigi asenes vupjai ...
http://i45.tinypic.com/2ex233p.jpg

Offline

 

#5 2011-04-13 16:53:23

Dagis

Administrator

Punktów :   28 

Re: Rozpałka

Zrobiłem następne wypalanie, z pałek z trzciny i huba, tym razem cała nie tarkowaną.

http://i54.tinypic.com/x1x6c6.jpg http://i54.tinypic.com/n5iq13.jpg

http://i52.tinypic.com/30a4zy8.jpg http://i54.tinypic.com/2hqe6c6.jpg

Według mnie nic c tego nie będzie, ale przetestujemy i zobaczymy.

Offline

 

#6 2011-04-13 17:02:53

Albynus

As asma Atvingai

Punktów :   24 

Re: Rozpałka

A lnu nie będziesz miał chociażby odrobiny?? Na wszelki wypadek .... lepiej mieć to co sprawdzone ...


Shi nūsun būsna ast prajeivingiska kaigi asenes vupjai ...
http://i45.tinypic.com/2ex233p.jpg

Offline

 

#7 2011-04-15 08:54:00

Dagis

Administrator

Punktów :   28 

Re: Rozpałka

Raczej nie zdążę już zrobić lnu.

Apeluje natomiast o zbieranie metalowych pudełek. Bo na razie mam tylko dwa od Albynusa. Jakbym miał więcej to za jednym razem większą ilość i różnorodność by się wypaliło. Bo nie sposób co tydzień poświęcać parę godzin na wypalanie.

Offline

 

#8 2011-04-15 09:37:57

Albynus

As asma Atvingai

Punktów :   24 

Re: Rozpałka

Trzecie pudełko mam dla Ciebie, jutro podrzucę ... ale z lnem lipa, bo bez niego polegniemy, myślę że huba i pałki nie koniecznie zdadzą egzamin. Jak ja nie cierpię robienia eksperymentów na etapie gdy mamy coś sprawdzonego na 100% ....ale trudno, jak się nie rozpali, śpimy bez ogniska ....


Shi nūsun būsna ast prajeivingiska kaigi asenes vupjai ...
http://i45.tinypic.com/2ex233p.jpg

Offline

 

#9 2011-04-23 15:01:39

Albynus

As asma Atvingai

Punktów :   24 

Re: Rozpałka

Panie zwęglaczu lnu, Dagisie, wstrzymaj się proszę ze zwęglaniem, mam dla ciebie czwarte pudełko ... teraz będziesz zwęglał hurtowo


Shi nūsun būsna ast prajeivingiska kaigi asenes vupjai ...
http://i45.tinypic.com/2ex233p.jpg

Offline

 

#10 2011-06-04 16:34:47

Arvydas

Wiarus Pióra

Punktów :   

Re: Rozpałka

Na festynie dowiedzialem sie jak robic rozpałkę z huby i saletry, nic skomplikowanego. Próby robiłem w zimę, gdzie ciężko znaleźć suchą trawę, więc ogniska nie było. Sama huba tli się sporo czasu, powiew wiatru ładnie roznieca ogień nie gasząc huby, więc jest czas na podpalenie suchej trawy, a w konsekwencji ogniska.

Mam kilka, więc mogę dać sprawdzić w praktyce.

Ostatnio edytowany przez Arvydas (2011-06-04 16:37:02)

Offline

 

#11 2011-06-04 17:21:38

Dagis

Administrator

Punktów :   28 

Re: Rozpałka

To teraz koniecznie musisz wybrać się z nami na wyprawę i przetestować 

Offline

 

#12 2011-06-05 10:45:30

Arvydas

Wiarus Pióra

Punktów :   

Re: Rozpałka

co prawda łikendy mam wolne ale zazwyczaj w soboty mam załadunek, wiec nie jest to takie proste

Offline

 

#13 2011-06-06 11:17:09

Albynus

As asma Atvingai

Punktów :   24 

Re: Rozpałka

No ale chyba na pospolite ruszenie Jaćwieży 18-19 czerwca się stawisz ??

Kokosz obiecał pełny skład Pera Sudinoi 

Mógłbyś wtedy zaprezentować wszystkim metodę z hubą. Oprócz tego bedziemy rozpalać ogień tradycyjnie (jak dla Nas) krzemień-krzesiwo-len oraz zapewne spróbujemy też za pomocą łuku (ostatnio na wyprawie o mały włos a Dagisowi udało by się).


Shi nūsun būsna ast prajeivingiska kaigi asenes vupjai ...
http://i45.tinypic.com/2ex233p.jpg

Offline

 

#14 2011-07-04 10:05:17

Arvydas

Wiarus Pióra

Punktów :   

Re: Rozpałka

Na festynie kupiłem krzesiwo i dostałem spreparowane końskie włosie, szybciej się rozpala niż hubkę, której nie udało mi się zapalić, no i szybko się wypala.

Ostatnio edytowany przez Arvydas (2011-07-04 10:05:55)

Offline

 

#15 2011-07-06 14:45:02

Fiolnir

Pismienny Barbarzyńca

Punktów :   

Re: Rozpałka

Czołem Dla tych co mnie nie znają powiem, że z tej strony Fiolnir, Grupa Historyczna Eisen Ruoth Warszawa.

Zauważyłem temat więc wam kilka rzeczy podpowiem.
1. Wyraźnie mylicie hubkę ze starterem ogniowym. Proces rozpalania polega na tym, że łapie się iskrę na hubkę która się tli, potem przenosi się ją na starter otrzymując płomień, a dopiero od tego rozpala się ognisko jako takie. Hubkę da się wykonać z lnu albo huby, ale już np. pałka to typowy starter. Jej zwęglanie ma niewielki sens, za to używanie jej do wykonania gniazdka w którym rozdmuchujemy żar ma sens jak największy.

2. Czy robicie dziurę w puszce? Jeśli nie to kolejna wskazówka - niewielka dziurka zrobiona gwoździem na środku puszki uwalnia gaz drzewny i co bardziej lotne składniki wypalania lnu. Len dobrze jest zwijać w małe ruloniki - w ten sposób otrzymujemy różny stopień zwęglenia i można przebrać materiał nawet jesli pucha jest ogrzana za mocno.

3. Najlepiej nadaje się len cienki lub średniej grubości

4. Jak by ktoś nie wiedział puszki nie należy otwierać zbyt szybko, dopiero po ostudzeniu. Inaczej może nastąpić samozapłon i len się zwegli. A chodzi o to aby się nadwęglił.

5. Co do huby - używa się tylko pewnych gatunków (większość z nich występuje na dębach, bukach etc.) Ze środka bierze się warstwę najbardziej wewnętrzną - nie górną skorupkę i nie rurki tylko to co pomiędzy. Kiedyś robiliśmy eksperymenty z ługowaniem w popiele. Metoda jest jak drut prosta - zbiera się popiół drzew liściastych (najlepiej topoli) wrzuca się go do gotującej się wody i do tego hubę na jakieś 15 minut. Potem hubę się wyjmuje i rozbija jak schabowego I znów do ługu i znów rozbija - w sumie 5-6 razy. Potem suszenie i powinno być ok. Z naszej próby robionej na szybko wyszło ok 30% huby nadającej się do łapania iskier. Byłoby więcej gdyby było więcej czasu. W zasadzie to co wyjdzie zależy od długości ługowania, jakości popiołu i gatunku huby. Jak nie chce łapać, czasem dobrze jest ją lekko zmechacić.

Przy okazji jak już pisze podrzucę mój tekst który kiedyś ukazał się w Gazecie Rycerskiej i niestety nie doczekał się kontynuacji z powodu zamknięcia gazety

Rozpalanie ognia – cz. I podpałka i układanie ogniska

Fiolnir
Grupa Historyczna Eisen Ruoth/Wayfarers

    Co dał nam ogień
Jeśli zatrzymamy się na chwile i przeanalizujemy historię ludzkości, okaże się, że niewiele było na przestrzeni dziejów momentów tak przełomowych jak ten, kiedy nasi przodkowie nauczyli się rozpalać ogień. To fascynujące z jednej i smutne z drugiej strony, że wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy jak wielki wpływ ogień miał na naszą ewolucję. Ogień pozwalał oświetlić domostwa, dzięki czemu przedłużono czas aktywności, co pośrednio umożliwiło np. rozwój sztuki. Ogień umożliwiał gotowanie potraw, dzięki czemu stały się one zdrowsze, pożywniejsze zaś stało się wolne od pasożytów i bakterii. Jest nawet teoria mówiąca o tym iż to właśnie dzięki tym zaletom ognia doszło do tak wielkiego rozwoju mózgu u człowieka – ciepło z zewnątrz umożliwiało skierowanie większej ilości krwi właśnie na potrzeby centralnego układu nerwowego. Ogień ułatwiał karczowanie lasów pod uprawy, dawał ochronę przed dzikimi zwierzętami oraz wrogimi ludźmi, umożliwiał prowadzenie wojen. Ogień dawał również ciepło umożliwiające ekspansję ludzi w najbardziej nawet nieprzyjazne strefy klimatyczne. Gdziekolwiek się nie spojrzy, okaże się, że ogień darzono wielkim szacunkiem, często łącząc ten szacunek z religijną czcią. Z drugiej strony ogień traktowany był jako szczególnie użyteczne narzędzie, gdyż pozwalał zaoszczędzić olbrzymią ilość czasu np. gdy stosowano go do wypalania łodzi, naczyń etc.
Obecnie waga ognia również nie została zdetronizowana. Wystarczy spojrzeć na zwykłą domową kuchenkę albo na zasadę działania nawet bardzo nowoczesnej amunicji aby zobaczyć, że podstawowe zastosowania ognia pozostały niezmienne, zmianie uległa jedynie forma i „opakowanie”. Z czasem znikł też szacunek. Co prawda część pogan stara się akcentować na powrót świętość ognia, jednak trudno nie odnieść wrażenia, że te działania niewiele mieć mogą wspólnego z tym jak faktycznie nasi przodkowie na ogień patrzyli. Wprost mówiąc w erze zapałek i zapalniczek, gdzie o ogniu uczy się na lekcjach fizyki wszelki szacunek wobec ognia niewynikajacy z realnego doświadczenia może być co najwyżej mniej lub bardziej udaną formą teatru.
Nie ulega wątpliwości, że dziś komukolwiek żyjącemu w krajach cywilizowanych trudno jest zrozumieć jak bardzo ogień potrafi zmieniać mentalność, jak bardzo brak ognia był rzeczą straszną. Nie bez przyczyny w naszych europejskich realiach jedynie bardzo wąska grupa ludzi zajmująca się survivalem, bushcraftem oraz archeologią eksperymentalną ma do ognia zdrowe podejście, najpewniej zbliżone do tego sprzed wieków tzn. zdaje sobie sprawę jak bardzo rozpalenie ognia zwiększa szansę przetrwania.
Pomijając aspekty ognia wymienione do tej pory, trzeba dodać kolejny, prawdopodobnie najważniejszy, który notorycznie umyka wszystkim teoretykom ogniem się zajmującym. Chodzi o psychologię. Kiedy w ostatnim artykule, dotyczącym projektów „Żyć jak tysiąc lat temu”, stwierdzałem, iż ciemność jest najgorszą rzeczą, jaka się nam na co dzień przydarza właśnie ową psychologiczną stronę ognia miałem na myśli. Ogień zachęca do zgromadzenia się, siedzenie w okręgu, tak aby maksymalnie wykorzystać jego ciepło płynące ze zbieranego z trudem opału.
Ogień który należy podtrzymywać może mówiąc dosłownie uratować życie. Kiedy razu pewnego siedziałem przy temperaturze -18 stopni w zupełnie nieuszczelnionej rekonstrukcji chaty z epoki brązu tylko notoryczne ciągłe całonocne dorzucanie do ognia uratowało mój umysł przed zaśnięciem, które mogłoby się w tych warunkach skończyć tragicznie. Rano mój umysł był na skraju załamania, byłem na wpół zaczadzony na dodatek, ale wraz ze wschodem słońca temperatura zaczęła bardzo szybko wzrastać, w rezultacie kryzys minął. Kiedy jest się na szlaku w takiej sytuacji o przetrwaniu decyduje szereg bardzo małych rzeczy które dodane do siebie decydują o sukcesie bądź porażce. Wśród owych „małych rzeczy” rozpalenie ognia jest czynnikiem najważniejszym. Nie bez przyczyny doświadczeni survivalowcy zalecają jego rozpalanie nawet w skrajnie gorących strefach klimatycznych. Chodzi tu właśnie przede wszystkim o psychologię. Nie ma drugiej rzeczy, która by tak podnosiła wędrowca na duchu jak ognisko. Prawie zawsze jego rozpalenie gwarantuje sukces w walce o przeżycie, dlatego w niniejszym cyklu artykułów postaram się wytłumaczyć wam jakimi zasadami powinniśmy się kierować przy rozpalaniu ognia.

    Materiały na podpałkę
Rzeczą najważniejszą przy okazji rozpalania ognia jest uświadomienie sobie odpowiednio wcześniej, że za czas jakiś przyda nam się ognisko. W praktyce zdarzają się sytuacje, gdy nawet najbardziej niedbały wędrowiec jest w stanie rozpalić ogień, jednak jest to możliwe najczęściej w warunkach, w których ogień nie jest rzeczą do przetrwania niezbędną. Gdy od tygodnia panuje upał, wszystko wyschnięte jest na wiór i wędrujemy przez las naszym zmartwieniem staje się nie rozpalenie ognia, ale uniknięcie pożaru. Zupełnie inaczej jest gdy leje deszcz, wieje wiatr i jest zimno. Połączenie tych wszystkich czynników to prosta droga do hipotermii, która najczęściej zdarza się nie przy ogromnych mrozach, ale właśnie w temperaturze od 0 do + 5 stopni, gdy wilgoć dosłownie unosi się w powietrzu. Wtedy też najtrudniej rozpalić jest ogień. Bez obmyślenia odpowiedniej strategii i zebrania materiałów przynajmniej kilka godzin wcześniej zadanie to może być zupełnie niewykonalne.
Jak zatem poradzić sobie w takich warunkach? Po pierwsze wędrując w naszej strefie klimatycznej najczęściej w trakcie marszu mija się bardzo różne ekosystemy i niemal każdy z nich zapewnia nam wiele przydatnych materiałów. Na łąkach i polach często rosną np. osty, których puch świetnie nadaje się na podpałkę. Nad jeziorem rzeczą bardzo uniwersalną jest pałka wodna, której nasiona również są bardzo puchate i co ważne - można zbierać je niemal przez cały rok. Zasadniczo do naszych celów nadaje się każdy rodzaj puchu roślinnego lub nawet paprochy które zbierają się na dnie plecaka.
Gdy jesteśmy w lesie nasz zbiór warto uzupełnić o korę brzozową, ale uwaga, nie chodzi o grubą korę zrywaną z drzew, ale o drobne łuszczące się strzępki kory, które bez problemu można palcami oddzielić od brzozy nie krzywdząc przy tym drzewa. Taka kora ma o wiele lepsze właściwości - jest cieniutka i bardzo nasycona olejkami eterycznymi, dlatego pali się nawet wilgotna. Jeśli chodzi o drzewa iglaste warto rozejrzeć się za żywicą. Nadaje się właściwie każda, jednak najlepsze właściwości ma sosnowa oraz świerkowa. Inne dobre podpałki to wszelkiego rodzaju suche trawy, włókniste łyko, takie jak lipowe, a nawet ptasie gniazda, które przecież składają się z połączenia właśnie takich świetnych na podpałkę składników. Bez wątpienia najlepszą metodą, aby na popasie nie martwić się czy uda nam się rozniecić ogień jest wcześniejsze przygotowanie sobie przed wyprawą odpowiedniej ilości wzmiankowanych ingredientów wysuszonych najbardziej jak tylko jest to możliwe. Należy je bezwzględnie chronić przed zamakaniem, najlepiej trzymając odizolowane w środkowej części plecaka w skórzanym impregnowanym woreczku.
Gdy nie postaraliśmy się o zabezpieczenie podpałki przed wyruszeniem pozostaje nam zebrać ją w trasie i prowizorycznie wysuszyć. Najłatwiej osiąga się to zwyczajnie przez wrzucenie jej pod koszulę, gdzie pod wpływem ciepłoty ciała będzie ona podczas marszu samoistnie osuszana. Oczywiście marsz musi być tak dostosowany, aby unikać spocenia, pomaga też zawinięcie w szmatkę z lnu albo inny materiał chłonący wilgoć np. suchy mech bardzo dobrze wyciąga wilgoć. Oczywiście jeśli szmatka nasiąknie, należy ją wymienić.

Miejsce na ognisko
Mamy więc podpałkę, czas ułożyć ognisko. Przy tej czynności trzeba zwrócić baczną uwagę na kilka spraw. Po pierwsze kluczowy jest wybór miejsca. Idealne miejsce na ognisko musi spełniać kilka warunków. Po pierwsze ziemia na której rozpalamy ogień nie może być torfem. Jest to kluczowe i bardzo ważne - torf ma takie właściwości, że może palić się praktycznie beztlenowo bardzo długo, pożary torfowisk należą do najtrudniejszych w opanowaniu gdyż mogą trwać nawet kilka miesięcy, są bardzo niebezpieczne bo nawet gdy wydają się już opanowane i ugaszone, zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że jednak gdzieś jeszcze zdołał utrzymać się ogień. Jeśli mamy wątpliwości co do natury gruntu, na którym ma zapłonąć ogień, najlepiej jest go odizolować w jakiś sposób od podłoża. W sytuacjach zagrożenia życia może zwyczajnie nie być wyboru, najlepiej jednak unikać rozpalania ognisk w takim terenie za wszelką cenę.
Po drugie ognisko zawsze powinno znajdowac się na takim terenie po którym widać, że nie stoi na nim woda. Nawet na zupełnej równinie zdarzają się, jeśli się przyjrzeć, miejsca bardziej i mniej suche. Na pewno nie należy palić ognia w zagłębieniach terenu. Zbiera się w nich woda, nie ma sensu utrudniać sobie i tak trudnego zadania. Zasadniczo jeśli mamy wybór, dobrze jest obozować na niewielkim wzniesieniu - mamy wtedy gwarancję, że nawet w razie ulewy nasze obozowisko nie zostanie dokumentnie zalane.
Po trzecie nigdy nie należy rozpalać ogniska bezpośrednio na śniegu. Śnieg pod wpływem płomienia zacznie się topić i zwyczajnie ognisko nam zaleje. W tym momencie warto wspomnieć o metodzie radzenia sobie z tym problemem stosowanej przez większość ludów północy. Najzwyczajniej w świecie należało wziąć dużą kłodę lub pniak drzewa, który spróchniał w środku, pozostawiając nienaruszone brzegi. Gdy takiego pniaka nie było wykonywano się nacięcie krzyżakowe wzdłuż włókien normalnego pniaka. W nacięcia wciskało się podpałkę i rozpalało. Powstawało stojące ognisko całkowicie odizolowane od podłoża, na dodatek na takim pniaku można doskonale postawić np. garnek, dzięki czemu otrzymywało się rodzaj polowej kuchenki. Gdy taką konstrukcję wykona się np. z pniaka dębowego mamy gwarancję, że płomień utrzyma się w nim bardzo długo. Metodą alternatywną jest ułożenie z grubych gałęzi platformy na śniegu na której rozpala się ognisko. Nie jest to zabezpieczenie idealne, ale jako prowizorka działa lepiej niż nic. Oczywiście jeśli mamy taką możliwość to warto poświęcić kilka chwil na odgrzebanie śniegu aby rozpalić ognisko zwyczajnie na gruncie.
Po czwarte zawsze należy zwracać baczną uwagę na wiatr. Zasadniczo miejsce na ognisko powinno byś przed wiatrem osłonięte. Zabezpiecza to przed pożarem z jednej strony, z drugiej zaś ułatwia nam zadanie rozpalenia ognia. Jeśli mamy delikatny kierunkowy wiatr, można to wykorzystać. W takiej sytuacji należy tak ustawić ognisko, aby wiatr wiał dokładnie wprost w szczelinę, w którą wkładać będziemy zaczyn ognia. Dzięki temu sam wiatr będzie nam pomagał ukierunkowując ogień do wnętrza ogniska przy okazji odpowiednio je dotleniając. Wiele osób o tym zapomina, a potem musi się nieźle nadmuchać walcząc zupełnie niepotrzebnie z siłami przyrody.
Co do miejsca jest jeszcze jedna uwaga, którą czasem można wykorzystać. Zdarza się czasem, że udaje się natrafić na szczególnie wielki okaz drzewa iglastego (zwłaszcza świerk lub modrzew), który ma tak rozłożyste gałęzie, że nawet po wielu dniach opadów ziemia pod drzewem jest sucha jak pieprz. Oczywiście w takiej sytuacji należy miejscówkę wykorzystać, upewniając się jednak bardzo dokładnie, że płomień nie sięgnie gałęzi lub pnia takiego drzewa. Należy też miejsce pod ognisko dokładnie obłożyć kamieniami i wyczyścić z igliwia, które oczywiście bardzo się przyda jako rozpałka.

   

Układanie ogniska
Kiedy udało się już wybrać miejsce (co należy zrobić minimum godzinę, a najlepiej dwie przed zapadnięciem zmroku) pora zająć się ułożeniem samego ogniska. Pewnie zastanawiacie się skąd po kilku dniach opadów wziąć jakiekolwiek suche drewno? Spawa jest dość prosta - wystarczy rozglądnąć się za martwym stojącym pniem np. sosny. Gdy zetnie się takie drzewo zwykle środek jest zupełnie suchy, wystarczy poszczapić takie drewno, aby otrzymać bardzo dobry materiał na ognisko. Jeśli nie mamy możliwości ścięcia drzewa należy wybrać co suchsze uschłe gałązki z drzew iglastych, najlepiej modrzewia lub świerka. Drzewa te mają taką budowę, że często nawet po długich opadach część gałązek pozostaje sucha. Zasadnicza zasada jest jedna, zbieramy tylko te gałęzie, które nie leżą na ziemi.
Co bardzo ważne - najlepiej przed samym zainicjowaniem ogniska nazbierać dużo opału. Najlepiej na zainicjowanie ogniska nadaje się drewno drzew iglastych oraz lekkich gatunków liściastych (brzoza, wierzba, osika, lipa etc.). Drewno takie spala się szybko, daje niewiele żaru, za to daje całkiem spory płomień i zwykle dość łatwo się zapala.
Jeśli chodzi o kształt ogniska to najlepsza na początek jest forma najbardziej popularna czyli stożek. Na spód najlepiej położyć trochę gałęzi izolujących naszą suchą podpałkę od mokrego podłoża, potem ustawiamy cieniutkie patyczki, drobne szczapki etc. w kształt ogniska, przy czym musimy pamiętać, aby z jednej strony zostawić szczelinę zapewniającą nam dostęp do samego wnętrza ogniska, w którym należy umieścić sporo podpałki, którą opisałem wcześniej. Bardzo dobrze jest w środku umieścić sporo karpiny (czyli pozostałości po ściętych drzewach iglastych, różnego rodzaju pniaczki, wykroty i korzenie wysycone żywicą), nie należy jej jednak wkładać w dużych kawałkach. Często zaleca się, aby wcześniej ją poszczapić na drobne kawałeczki lub nożem wykonać tzw. „choinkę”. Jest to dobra metoda gdy ma się tylko nóż, jeśli mamy siekierę dużo efektywniej jest karpinę położyć na pniaku lub jeszcze lepiej na kamieniu i obuchem topora rozbić ją na malutkie szczapki grubości zapałki co jest metodą dużo szybszą, efektywniejszą i bezpieczniejszą dla naszych palców. Dobrze do zainicjowania ognia nadają się też żywiczne suche szyszki. Nad drobnymi szczapkami, szyszkami i podpałką należy ustawić grubsze kawałki drewna, które docelowo mają zapalić się od mniejszych i dać porządny płomień.
Gdy to wszystko się zapali dobrze mieć przygotowane trochę drewna ciężkiego liściastego np. dębiny, buczyny, grabu etc. Takie drewno pali się bardzo wolno, daje niewielki płomień, za to daje bardzo dużo ciepła i żaru. Żar jest dla nas kluczowy, gdyż dzięki niemu osiągamy stabilne ognisko, które będzie palić się równomiernie i bardzo długo. Do takiego ogniska wystarczy dorzucić kilka kolejnych kawałków ciężkiego drewna co godzinę aby podtrzymać ogień bez problemu i przy okazji się wyspać, takie ognisko jest też najlepsze do gotowania i pieczenia.
Aby maksymalizować pożytek z ogniska można stożek, gdy się już rozpali, zmodernizować w ten sposób, że układamy długie wąskie ognisko, przy którym kładziemy się spać równolegle. Ognisko można też zorientować tak, aby ciepło było ekranowane w nasza stronę np. przez rozwieszony koc, nawis skalny albo ułożoną w tym celu ścianę z gałęzi. Można też alternatywnie (zwłaszcza gdy jesteśmy w większej grupie) rozpalić trzy małe ogniska na planie trójkąta zamiast jednego większego i położyć się w środku.

W numerze kolejnym kolejna część cyklu o ogniu czyli dokładny opis metod rozniecania ogniska. Zapraszam do lektury.

I jeszcze trochę na temat rozpalania łukiem ogniowym etc. co kiedyś napisałem na jednym z for survivalowych

1. Najważniejsze to mieć przygotowany wcześniej odpowiedni zestaw do rozpalania. Nie ma się co zastanawiać co się zrobi jak drewno jest mokre i nie ma suchego, zwyczajnie trzeba się zaopatrzyć odpoiednio wcześniej w niezbędne skłądniki. Osobiście stosuję korę brzozową, puch pałki wodnej (albo inny o podobnych właściwościach) a także karpinę sosnową. Jedna uwaga co do karpiny - powszechnie się słyszy o struganiu jodełki albo szczapieniu... IMHO jest to niepotrzebna walka z materiałem. Wolę położyć moją karpinkę na pieńku i kilka razy przywalić od serca obuchem siekiery. Dzięki temu działamy 10 razy szybciej i efekt jest lepszy bo otrzymujemy materiał poszczapiony na grubość zapałki. Jeśli chodzi o hubki to używam zwykle lnianych lub bawełnianych szmat uzyskanych metodą suchej destylacji. Próby uzyskania zadowalającej hubki z huby jak na dziś nie zakończyły się spektakularnym sukcesem. Ługowanie w popiele powiodło się tylko dla czesci materiałów, mocz zupełnie nie zdał egzaminu. Hubę można użyć do czegoś innego za to w sposób bardzo fajny, konkretnie do przenoszenia ognia. Huba wielkości grapefruta według eksperymentu jaki robiłem ostatnio jest w stanie tlić się ok 5 godzin w bardzo równomierny, spokojny sposób zostawiając jedynie drobniutki szary popiół niezagrażający pożarem. Przy okazji jak to określiła pewna dziewoja, jest świetnym ogrzewaczem do rąk Ciekawym materiałem na zainicjowanie ognia są też suche igły (np. modrzew ma tak rozłożone gałęzie, że praktycznie pod nim zawsze jest sucho), ptasie gniazda, żywica sosnowa - często można ją zebrać z uszkodzonych drzew bez robienia im krzywdy. Jeśli chodzi o korę brzozową to do zainicjowania ognia najlepsza jest łuszcząca się kora, a nie grube płaty darte z żywych drzew. Jeśli szukamy suchego drewna to najlepiej zwyczajnie wyszukać drzewo martwe stojące (sosna nadaje się idealnie). Takie drewno zawsze jest idealnie suche, starczy je poszczapić

2. Co do metod rozpalania... oczywiście zapałki etc. jak się ma to fajnie, a jesli nie to można użyć np. świdra ogniowego. Obecnie przygotowuję się do porównawczego rozpalania świdrem z użyciem różnych gatunków drewna, jednak z moich dotychczasowych doświadczeń wynika że najlepiej sprawdza się wierzbowy świder w połączeniu z wierzbową deską zapałową. Świder powinien mieć ok 1,5 cm średnicy, długość nie mniej niż 20 i nie więsej niż 40 cm. Za krótki świder utrudnia prowadzenie na cięciwie, za długi jest mało stabilny i ma zwyczaj się klinować. Świder musi być niemal idealnie prosty - im prostszy tym lepszy. Od strony trącej powinien być dość tępo zakończony, od strony docisku zaś zaostrzony jak ołówek. Łuk powienien mieć ok 50-100 cm, choć lepiej dłuższy niż krótszy. Cięciwę można zrobić ze sznurowadła, ja tradycyjnie używam porządnego rzemienia z maszyny do szycia. Nie znam innego naturalnego materiału który wytrzymuje tarcie z jakim w rozpalaniu mamy do czynienia. Deska zapałowa powinna mieć ok 30 cm, grubość ok 1 cm, szerokość ok 4-5 cm, obrobiona jak deska ^^ Docisk ma mniejsze znaczenie - moze to być zwykły kawałek drewnianego klocka z małym nacięciem na koniuszek świdra (w trakcie pracy otwór sam się powiększy w wyniku tarcia). Dobrze zrobiony zestaw to 90% sukcesu w rozpalaniu. Wiem o tym najlepiej bo ucząc tej metody udało mi się kilka osób nauczyć rozpalania już za pierwszym podejściem. W desce robimy małe nacięcie pod końcówkę świdra i ustawiamy się tak aby świder był wpleciony w cięciwę (nie może ona być napięta ani zbyt luźna (świder powinien wejść dość trudno ale nie można się z tym mordować). nakładamy docisk na świder od góry, klękamy na prawe kolano, lewą stopą dociskamy deskę w takim miejscu aby lewa ręka którą będziemy trzymać docisk znajdywała oparcie przy kolanie - ułatwi to bardzo proste prowadzenie swidra. Bierzemy łuk w prawą rękę, docisk mamy w lewej, świder w nacięciu. Zaczynamy lekko powoli pracować łukiem, świder się obraca. Pierwsza faza rozpalania ma na celu osadzenie świdra w desce zapałowej. Po kilku sekundach zaczynamy pracować coraz szybciej i szybciej, zwracamy uwagę na to aby nie dociskać świdra za bardzo, ważne jest wyczucie. Kiedy widzimy dym przyspieszamy jeszcze mocniej i po kilku mocnych pociągnięciach odkłądamy zestaw. W desce pojawiło się wgłębienie odwzorowujące kształt świdra, łatwo też wyznaczyć jego środek. Bierzemy nóż i do samego środka robimy przez całą grubość deski nacięcie w kształcie litery V. Gdy już to mamy kłdziemy na ziemi coś na co zbierać się będzie żar - kawałek kory lub większy wiór to to o co chodzi. Na tę podkładkę układamy deskę tak aby nacięcie było nad nią. Powtarzamy nasza pozycję wcześniejszą i powoli zaczyn amy rozgrzewać drewno, kiedy pojawi się dym nalezy jeszcze kilka obrotów świdra prowadzić dość wolno, potem lekko zwiększamy nacisk i szybkość - zacznie się porządnie dymić, gdy dym stanie się bardzo gęsty (ok 20-30 pociągnięć po pierwszym dymie) przestajemy. Odkłądamy zestaw i deskę, żar mamy na podkładce. Trzeba go przenieść do wcześniej przygotowanego gniazdka zrobionego z suchej trawy, puchu pałki, kory itp. suchych ingredientów. Z umiarem dmuchamy, można gniazdko rozbujać wymachami ramienia. Jak się rozpali wrzucamy całość do wcześniej przygotowanego ogniska w którym powinny znajdować się drzazgi karpinowe, żywica, kora brzozowa itp. skłądniki. Ważne jest aby ognisko rozpalać w taki sposób aby wiatr wiał w jego stronę od strony z której będziemy wrzucać zaczyn ogniowy. Dzięki temu nie będzie trzeba dodatkowo walczyć z siłami przyrody, a wiatr sam nam pomoże w rozpaleniu ognia. Oczywiście o wcześniejszym przygotowaniu odpowiedniej ilosci drewna na rozbujanie ogniska szkoda nawet pisać Pojawiły się opinie że z łuku ogniowego nie ma ognia długo. Pomijając czas wykonania zestawu (najlepiej zwyczajnie mieć go ze sobą) sama procedura rozpalania trwa około 5-10 minut, choć jasne, ze zależy to bardzo od warunków. Bzdurą jest dobieranie drewna - to tylko dodatkowa niepotrzebna komplikacja - między innymi to chcę wykazać eksperymentem który będe niedługo przeprowadzał.

3. Co do krzesiwa - metoda o niebo wygodniejsza, szybasza i prosta. Używam historycznego krzesiwa kutego. Bierze się krzemień (zakrzesany czytaj o ostrych krawędziach i najlepiej dość cienki), na nim kładzie się hubkę i szybkimi ruchami pod odpowiednim nachyleniem uderza się dzięki czemu powstają iskry padajace na hubkę. W przypadku dobrej hubki lnianej i doświadczenia na odpowiednim poziomie dziesiątki razy udawało mi się uzyskać żar już przy pierwszym uderzeniu. Potem procedura jest identyczna jak przy swidrze - żar trzeba przenieść do gniazdka, gniazdko rozpalić, od niego ognisko

4. Jeśli chodzi o dobór materiału na ognisko to na początek swietne jest drewno drzew iglastych - spala się szybko, daje dużo swiatła, mało żaru i dość dużo ciepła. Na noc idealnie jest sobie dorzucić kilka solidnych polan ciężkich odmian drewna lisciastego np. dębu albo buka - daje bardzo dużo zaru, pali się powoli, dostojnie, daje mało swiatła za to sporo ciepła. Bardzo często robionym błędem jest podtrzymywanie swiatła z ogniska na siłę. W efekcie zużywa się ogromną ilość opału zupełnie niepotrzebnie, choć zawsze można wyjść z założenia iż "Rozpalanie ognia rozgrzewa nas cztery razy. Pierwszy raz gdy zbieramy opał, drugi raz gdy go rąbiemy, trzeci raz gdy rozniecamy ogień i czwarty raz gdy przy ogniu siedzimy "

Pozdro

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
Nesso