................................. Przedświt Jaćwieży ... Forum propagacji wszystkiego co Jaćwieskie, Pruskie, Bałtyjskie ..................................... *** kontakt: pirzdaustra@wp.pl ***
Wrota Galindii Zdobyte 13-14 Sierpień 2011 - Puszcza Borecka
Pierwszy raz Jaćwieski zwiad stanął u Wrót Galindii gdy jeszcze Saktarp wiosenny ściskał ich ojczyznę. Wtedy przybyli po czosnek niedźwiedzi by ratować schorowane lauksy. Wówczas zawiodły ich ciała, poddali się u samych wrót, nie docierając nawet do przesmyku …
Drugi raz wyruszyli w okrojonym elitarnym składzie, przygotowani fizycznie i zdeterminowani przejść przez wrota za wszelką cenę. Wówczas niczym jakoweś Galindzkie zaklęcie, padający deszcz i ciemności zmąciły im głowy. Wtedy zawiodły ich umysły, błądząc w koło i gubiąc się w gęstwinie odpuścili dalsze poszukiwania przejścia …
Trzeci raz nie było chętnych na zwiad, a trzeba było odkryć przejście zanim zacznie się Saktarp jesienny. Stara drużyna zwiadowców zdeterminowana i mająca coś do udowodnienia sobie i innym postanowiła jeszcze raz wyruszyć. Czwórka bohaterów oświadczyła że nie wróci dopóki nie przejdzie przez przesmyk. Tym razem zły urok został przełamany. Już na samym początku Jaćwiescy wojowie odnaleźli totemy ze zwierzęcych czaszek które ostatnio przyćmiły im umysły. Teraz ich wzrok sięgał daleko, wspinali się na drzewa wypatrując przewężenia pośród jezior. Wspomagając się śladami zwierząt odnaleźli upragniony przesmyk. Jedyne niestrzeżone przejście zostało odnalezione. Wrota Galindii stały otworem tak jak i cała Galindia.
Offline
Bardzo lubię pisać że wykonaliśmy plan w 100%. Więc po kolei
Teren
Zróżnicowanie roślinności bardzo duże. Przechodziliśmy przez bagna, las liściasty, mieszany i sosnowy. Krajobraz cały czas się zmieniał.
Chociaż dopisała nam pogoda i bagniska były w miarę przesuszone to i tak każdy miał przemoczone obuwie. Nikomu się nie udało uniknąć cudownego i orzeźwiającego wdepnięcia w wodę (a najczęściej bagno)
Bardzo dziki teren dał nam sposobność tropienia różnych śladów dziczyzny.
Plecaki i wyposażenie
Połowa z nas miała plecaki, a dwóch pozostałych torby. W końcu się przełamałem i spakowałem tylko to co weszło do torby + koc. Nie dźwigałem jak zwykle wszystkiego co się dało.
Minimalizowanie sprzętu jest cudowne. Uśmiechy na twarzy to potwierdzają
Zadania
Trzymaliśmy się bardzo mocno(po ostatnich porażkach) zasad zwiadu. Odpoczynek po około godzinie marszu i kaloryczne posiłki. Dzięki temu siły do końca dnia nas nie opuściły.
Trzymaliśmy się tez cały czas linii brzegowej jeziora aby nie zabłądzić jak ostatnio. Trzcina sięgającą powyżej naszych głów ograniczała widoczność. Trzeb było więc włazić na drzewa aby cokolwiek zobaczyć.
Zdobyliśmy też upragniony przesmyk. Przejście nie było super komfortowe, ale nie trzeba było budować tratwy.
Wody było mało, za to muł sięgał do pasa. Pijawki tez nie dodawały uroku
Ale nic nie mogło nas zatrzymać. Po tak wyczerpującym marszu kąpiel błotna była balsamem dla naszego ciała.
Obozowisko
Oprócz tego że znowu jakiś duch opętał mojego psa było całkiem uroczo
Orzeźwiająca kąpiel była wspaniałym dodatkiem przed kolacja.
Podsumowanie i wnioski
Uważam że wyprawa bardzo udana. Konsekwencja i determinacja w działaniu przyniosła rezultaty. Teraz już wiem na pewno że już nigdy nie posłucham jęczących i nie zboczę z obranego szlaku.
Tak samo postąpimy w Romowe i znajdziemy „Wilcza Górę”
Offline
Widzę, że spotkaliście Cthulhu. Na prawdę wyjątkowo rzadka okazja, spotkać Cthulhu w sierpniu, wtedy jest teoretycznie nieaktywny.
Tak na serio, to bardzo mi się podobają wasze wyprawy, trzymajcie tak dalej
Offline
na szczęście Cthulhu nie dal o sobie znać
Wyprawa ta byla bardzo udana tzn. bagna , gęste krzaki , powalone drzewa , pijawki , kleszcze i oczywiscie komary ( to co lubię )
Podstawą bylo przekroczenie przesmyku , udało nam się to w 100%
Warunki pogodowe nam sprzyjaly , dopiero wieczorem zaczeło padać , gdy rozbiliśmy obóz i rozpaliliśmy ogień atmosfera zrobiła się domowa
Moje wnioski:
- zabrałem ze sobą włócznie , ciężko jest z nią się przeprawiać przez gęstwinę,
- oczywiście niezawodny plecak ( to podstawa )
- buty , moje się nie sprawdziły były mokre , można w nich jezdżić na festyny , do puszczy trzeba mieć co najmniej 3 warstwy wełny + łapcie i skórzane buty na wierzch (zimą się sprawdza , nogi są suche)
- lniane spodnie , niestety nie chronią przed komarami ( całe kolana i uda miałem pocięte przez komary hehe ) wełniane bylyby lepsze
Oby każda wyprawa była tak udana
Offline