................................. Przedświt Jaćwieży ... Forum propagacji wszystkiego co Jaćwieskie, Pruskie, Bałtyjskie ..................................... *** kontakt: pirzdaustra@wp.pl ***
Wilcze kły 18-19-20 Listopad 2011 - Puszcza Romincka
"Mieszka zaś naród Jaćwingów w północnej stronie, graniczy z Mazowszem, Rusią i Litwą i ma język w dużej mierze podobny do języka Prusów i Litwinów i zrozumiały dla nich, a ludy dzikie, wojownicze i tak bardzo żądne sławy i pamięci, że dziesięciu spośród nich walczyło ze stu wrogami, zachęconych tą jedyną nadzieją i świadomością, że po śmierci i zagładzie ziomkowie będą ich sławić pieśniami o dzielnych czynach.(…)”
„Roczniki” ks. VII, VIII Jan Długosz
Oprócz walki plemię dumnych wojowników posiadało też inne wyzwania i sposoby inicjacji dla swej młodzieży. Odnalezienie i zdobycie Wilczej Góry zapewniało nie mniejszą chwałę niż śmierć z toporem w ręku, dlatego mityczna góra przyciągała kolejne pokolenia śmiałków żądnych sławy, pamięci i pieśni o swych czynach.
Wilcza Góra wedle legend była właściwie łańcuchem kilku wzgórz, z których dwa najwyższe zwane były przez Jaćwingów - Wilczymi Kłami. Między nimi rozciągała się pajęczyna utkana przez duchy z gęstej mgły … ponoć tak gęstej, że nie widzi się grotu własnego oszczepu. Dla wielu nieszczęsnych śmiałków wilcza paszcza zamknęła się na wieki. Uciekając w całkowitych ciemnościach przed wilczym skowytem, ginęli spadając ze zdradliwych urwisk. Ich białe kości znajdywano po latach na zboczach wzgórz.
Tym razem sławna czwórka zdobywców galindzkich przesmyków postanowiła rzucić wyzwanie Wilczym Kłom. Wiedząc że mgła i ciemność odbierze im wzrok i zmąci umysły, siejąc strach i zamęt, zabrali ze sobą pochodnie, allus w bukłaki, dwa psy do odnajdywania tropów i bęben podarowany im przez pewnego szalonego szamana. Tak wyposażeni postanowili stanąć na przeciw ciemności.
Offline
Jako że wyprawa się udała i prawie wszystko zostało wykonane z założonych planów gratuluje wszystkim samozaparcie i hartu ducha
A więc po kolei
Teren
Moza by rzec że mamy piękny saktarp… trochę wilgotny i w parze z zimnem dokucza, ale w kaftanach można świat doganiać
Oczywiście mały przymrozek dodaje uroku
Plecak i wyposażenie
Jak pisałem na wstępie wełniane kaftany to podstawa.
Oczywiście bez plecaków ciężko byłoby się zabrać na trzydniową wyprawę
Warunkiem przy takim dużym obciążeniu jest sprawny plecak. Niektórzy przekonali się o
tym …
Zadania
Dwa podstawowe: zbudować schronienie na zimę i pomaszerować w nocy z pochodniami.
Schronienie przerosło może najśmielsze oczekiwania:
Dzień pierwszy
Dzień drugi
Dzień trzeci
Każdego następnego dnia ulepszaliśmy szałas. Działo się to z powody bardzo krótkiego dnia. Codziennie trzeba było maszerować po wodę , zbierać opał itp.
Marsz z pochodniami – niestety nie wyszedł. Sprzęt nie zawiódł, paliły się bardzo długo …. zawiódł czynnik ludzki
Wyruszyliśmy gdy była bardzo gęsta mgła. Tak gęsta że mimo blasku pochodni nie potrafiłem odnaleźć ścieżki …
Ostatnio jak maszerowałem w nocy z pochodnią to albo dodatkowo świeciły gwiazdy i księżyc, albo śnieg odbijał i potęgował światło ognia.
Tym razem mrok był nieprzenikniony, zaskoczyło to mnie bardzo, byłem pewny że nie będzie z tym problemu.
Nie na darmo mówi stare przysłowie „ we mgle to nawet zwierz tumanieje”
Jedzenie
Jak zwykle był nadmiar
Za to coraz bardziej odchodzimy od kupnych rzeczy i robimy własne. Cieszy mnie to bardzo
Oczywiście herbatka ziołowa i zupa były obligatoryjnie
Podsumowanie i wnioski
Wilcza góra namierzona i zdobyta szałas zrobiony.
Wszyscy coraz lepiej przygotowują się do wypraw.
Robimy cały czas nowe wyposażenie i nie trzeba nawet przypominać że nie nosimy żadnej foli
jedzenie robimy własne i coraz bardziej historyczne
oby tak dalej
p.s. zostawiliśmy na straży naszego obozowiska „dziada leśnego”
radze się tam nie szwędać bez kapłana…
Offline
Bardzo sie ciesze z tej wyprawy , mam kilka wnioskow na jej temat :
- ciesze sie ze stanowimy zgrana druzyne
- podzielilismy obowiazki i sprawnie poszlo zbieranie opalu i organizacja obozowiska
- plecak to podstawa , moj szwankowal, duze obciazenie i zmeczenie materialu plecaka doskwieralo mi straszliwie ( musze zrobic nowy )
- wziolem ze soba zapasowe łapcie obozowe bardzo mi sie przydaly , suszac moje buty uzywalem wlasnie ich
- jedzenia bylo pod dostatkiem , kazdy mial cos innego do sprobowania ( czarna rzepa, biala , rozne kielby suszone , sery , podplomyki , boczek itd. )
- zrobilismy swietny oboz ( na zime bedzie w sam razz )
Oczywiscie czekam z niecierpliwoscia na kolejna wyprawe ( polecama wszystkim )
-
Offline
Drużyna
Przede wszystkim powtórzę to co już napisał Dagis: gratulacje dla Naszej całej ekipy za wykonanie zadań. Myślę że skałd drużyny jest idealny. Nasza czwórka jest niepokonana, już teraz nic nam nie jest straszne Niewyobrażam sobie, że kiedyś mogłoby zabraknąć któregoś z Nas na wyprawie, to co odpierdzielamy w puszczy to jest prawdziwa rzeźnia. Gratulacje.
Wspomnę również że wsparcie w postaci nowego psa było fajne, póki co Zorza musi się jeszcze wiele nauczyć, ale ma najlepszego mistrza do nauki: weterana leśnych wypraw: Don Astorro
Trzy Dni
To że poszliśmy na trzy dni i dwie noce czyni tą wyprawę szczególną. po niej mam ochotę chodzić jedynie na wyprawy trzydniowe lub dłuższe. Dużo czasu pozwala na wykonanie prac obozowych i dozbieranie i przygotowanie opału. Jest również czas na wypoczynek i relaks, co jest niezbędne gdy ciągle mży i jest zimno. Pykanie fajeczki nabijanej Dariusowym zielem było wyśmienite. Po trzech dniach człowiek jest bardziej wypoczęty niż po wyprawie jednodniowej. Dla mnie bomba ...
Bęben
Bęben którego zakup planowaliśmy już tak dawno okazał się strzałem w dziesiątkę. Pozatym że daje on szansę na powrót naszej ekipy do amatorskiego muzykowania ma też wiele innych zalet. Po pierwsze zupełnie inaczej maszeruje sie słysząc odgłos bębna, morale idzie w górę. Jak się okazało bęben nadaje się idaelnie jako narzędzie do odstraszania głodnych psów, które swą nachalnościa potrafią nieźle umilic posiłek. Daje to również odrobinę nadziei że beben będzie dodatkowym wsparciem w przypatku wilczego ataku.
Pozatym bęben spałnił jeszcze pewne zadanie. Gdy odbierałem go, Darek Pojawa poinformował mnie o tym że bęben jest w pewnym stopniu "wyjątkowy". Mistrz wykonując go zamknął w nim szczyptę szamaskiej mocy. Na wyprawie okazało się że w pewnym sensie uratował dwóm z nas życie, gdy nieroztropna dwójka zabłądziła w nocy we mgle i jedynie odgłos bębna pozwolił im wrócić do obozu na szczycie Wilczych Kłów.
Offline