................................. Przedświt Jaćwieży ... Forum propagacji wszystkiego co Jaćwieskie, Pruskie, Bałtyjskie ..................................... *** kontakt: pirzdaustra@wp.pl ***
Święty Ogień 29 Sierpień 2010 - Puszcza Romincka
Jaćwież odetchnęła. Po ustaniu naporu najeźdźców kapłani próbują odbudować dawne świątynie i krzesają na nowo wiecznie płonace ognie w świętych gajach. Jednak stary ofiarnik pobliskiego lauksu "Sumowe" upiera się "że jedynie ogień krzesany w gajach świątyni Romove właściwą moc posiada" Chcąc, nie chcąc Rijkis lauksu wyznacza trójkę śmiałków, którzy muszą udać się do świętego gaju na Wilczej Górze by tam skrzesany ogień przynieść upartemu staruchowi ... Czy śmiałkowie podołają zadaniu ?
Offline
Druga wyprawa odbyła się, mimo że wszystko sprzysięgło się przeciw nam i tylko trójka z nas poszła. Postawilismy sobie dwa cele: rozpalenie ognia krzesiwem i odnalezienie Wilczej Góry.
Krzesanie ognia - główną przeszkodą było to, że ciągle padało, wszystko było przesiąkniete na wskroś i nie było w całej puszczy suchego chociażby opiłka drewna. Mimo to udało nam się wykrzesać w ciągu 10 - 15 minut (na pierwszej focie Darius na sekundę przed sukcesem). Okazało się przy okazji, że wiele zależy od rodzaju krzemienia i rozpałki. Zwęglony len okazał się po stokroć skuteczniejszy od zwęglonej huby. Udało się nam rozpalić ogień w ciągu bodajrze półgodzinnej przerwy w opadach. Trudniejsze było utrzymanie ognia w początkowym etapie, gdy nie mielismy jeszcze żaru a deszcz się wzmagał.
Wicza Góra - okazało się że dotarcie na nią nie jst trudne dla tak wytrawnych zwiadowców jak nasza trójka Sam byłem zaskoczony , że drugi raz poruszając się po tym samym terenie pamięta sie dość dobrze drogę wcześniej przebytą. Także nawet u mnie nie było z tym aż tak źle. Okazało się że orientując się w terenie można trasę 4 godzinną przebyć w półtora godziny ... Na focie poniżej Dagis nad urwiskiem - w dole wstążka rzeczki i miejsce przy którym poprzednio nocowaliśmy.
Wyprawa Jednodniowa - wiele rzeczy zdecydowało o tym , że poszlismy jedynie na dzień, bez nocnego obozowania. Przede wszystkim nie bylismy póki co przygotowani na nocowanie przy padajacym ciągle deszczu, a po drugie chęć pójścia przynajmniej we trzech (a nie we dwóch) zadecydowała ostatecznie o 12togodzinnej wyprawie. Dla mnie to w zupełności wystarczyło aby przemoczyć w 100% nogi. Przy okazji wyszło to, że nie zabierając zapasów jedzenia, wody, koców itp na noc można nieźle odchudzić ekwipunek i znacznie poprawić własną mobilnosć. Tym razem bez zbednego balastu śmigaliśmy jak młode łanie stukilowe.
Astor - "Pies Bojowy" Dagisa - czyli "pies który wszystkiego się boi" - jak to trafnie Określił Dario. Ten czteromiesięczny szczeniak dostarczył nam niezapomnianych wrażeń, nieraz - gdy znowu zaczynało padać - był dla nas jedynym powodem radości. Świetnie się zachowywał, jakby puszcza była jego naturalnym środowiskiem (kolorystycznie też super pasował). Na początku był nieco speszony, kurczowo trzymał się Dagisowych nóg, nie odstępując go na krok, ale juz podczas powrotu prowadził nas niczym prawdziwy przewodnik. No i ten motyw z chowaniem chleba na koniec
Offline
To i ja dorzucę trochę dokumentacji wyprawy.
Mister Dagis sprawdza zawartość kijanek w wodzie - smaczne były
Nawet nie małem rozwolnienia
Tak zwana ustawka
Nie wymaga komentarza.
Czas zapalić ogień
Poświęcenie Dagisa nie miało sobie równych.
W końcu płonie
To ciekawe, że niektórych senność ogarnęła przy ogniu
I oto tak zdobyli górę
Stromo było
No i tak zakończyła się nasza wyprawa.
Offline
I jeszcze jedno się przypomniało jak zobaczyłem fotki.
Piliśmy wszyscy we trzech wodę z rzeki… osobiście wypiłem dwa rogi czyli cały litr i nie miałem żadnych rewolucji, pozostali mniemam też, więc problem wody uważam za rozwiązany, pijemy z rzeki
Miałem jedno miejsce suche na prawej nodze(pięta i kostka) tam gdzie najwięcej namoczone było olejem, wiec panowie, nie żałujcie oleju na buty podczas impregnacji
Offline